piątek, 17 marca 2017

stan zawieszenia

Niby jestem dumna z tego, że udało mi się przez cały tydzień chodzić na zajęcia, niby oglądane anime sprawia mi przyjemność, niby jest lepiej. Jest to chyba nawet ten stan podobny do maniakalnego, który jest przeze mnie całym serduszkiem umiłowany. Przy chodzeniu ciągle drętwieją mi nogi. Zastanawiam się czy to od leków. Nie boli jakoś strasznie, ale jest na tyle irytujące, by utrudniać wracanie ze szkoły. Niemniej jednak nadal lubię wychodzić z domu i ostatnio ciągle narzekam na to, że nie mam z kim wychodzić. Jutro wyjeżdżam z rodzinnego miasta na wieś, wprawdzie tylko na jeden dzień, ale i tak się cieszę. Uwielbiam wiejski klimat i tamtejsze krajobrazy. Może uda mi się zapomnieć o miejskich rozterkach? Oby tak się stało. Cieszy mnie fakt coraz bardziej wiosennej i poprawiającej się pogody i pąki na drzewach, cieszą mnie zbliżające się wakacje, cieszy mnie coraz więcej rzeczy i wiem, że niedługo nie będę musiała martwić się tym, co martwi mnie teraz, bo będę dorosła i niezależna. Już za niedługo. Ha!


Może nawet szpital nie będzie mi potrzebny, byłoby super.

wtorek, 7 marca 2017

death

Piję teraz kawę. I myślę o śmierci, umieraniu. Ostatnio często myślę o śmierci. Dziś powiedziałam mamie, że najlepszym wyjściem na radzenie sobie z atakami paniki i lękiem jest popełnienie samobójstwa. Stwierdziła, że przemawia przeze mnie sam Zły. Dobre. Przypomniało mi się jak pedagożka, ortodoksyjna katoliczka chciała wysłać mnie do egzorcysty podejrzewając rozszczepienie mojej duszy o bycie wynikiem jakichś szatańskich działań. Taak, dodajmy jeszcze, że jestem napiętnowana i osaczona przez samo Illuminati. Nieźle. Chyba moje myśli posunęły się ciut za daleko. Nastrój maniakalny dzisiaj. W połączeniu z myślami samobójczymi. Powoli zaczynam się do tego przyzwyczajać. Czekam już tylko na poniedziałek. Na skierowanie.

Tak się akurat głupio złożyło, że mojej psychiatry nie ma w tym tygodniu i wraca dopiero w poniedziałek, trzynastego marca. Wtedy dopiero będę miała drugie skierowanie do psychiatryka, tym razem w Sosnowcu. Na myśl o tym szpitalu trochę (bardzo) mi smutno. Będę tęsknić za N. i moimi przyjaciółmi. Żywię jednak nadzieję, że mi pomogą, bo ostatnio prawie codziennie mam myśli o zrobieniu sobie krzywdy, samobójstwie, ucieczce z domu lub dokonaniu jakiegoś dużego zniszczenia, wyrażeniu wszystkich zagrzebanych wewnątrz emocji. Tak jakbym nagle chciała pozbywać się wszystkiego ze swojego wnętrza. Bez większych powodów. Tak sobie po prostu.

Prawie zerwałam z N., do tego stopnia chciałam się wszystkich pozbyć.
Jednocześnie przy tym pragnę towarzystwa mnóstwa ludzi.
Wydaje mi się, że mam jakiegoś cholernego borderline'a.