wtorek, 7 marca 2017

death

Piję teraz kawę. I myślę o śmierci, umieraniu. Ostatnio często myślę o śmierci. Dziś powiedziałam mamie, że najlepszym wyjściem na radzenie sobie z atakami paniki i lękiem jest popełnienie samobójstwa. Stwierdziła, że przemawia przeze mnie sam Zły. Dobre. Przypomniało mi się jak pedagożka, ortodoksyjna katoliczka chciała wysłać mnie do egzorcysty podejrzewając rozszczepienie mojej duszy o bycie wynikiem jakichś szatańskich działań. Taak, dodajmy jeszcze, że jestem napiętnowana i osaczona przez samo Illuminati. Nieźle. Chyba moje myśli posunęły się ciut za daleko. Nastrój maniakalny dzisiaj. W połączeniu z myślami samobójczymi. Powoli zaczynam się do tego przyzwyczajać. Czekam już tylko na poniedziałek. Na skierowanie.

Tak się akurat głupio złożyło, że mojej psychiatry nie ma w tym tygodniu i wraca dopiero w poniedziałek, trzynastego marca. Wtedy dopiero będę miała drugie skierowanie do psychiatryka, tym razem w Sosnowcu. Na myśl o tym szpitalu trochę (bardzo) mi smutno. Będę tęsknić za N. i moimi przyjaciółmi. Żywię jednak nadzieję, że mi pomogą, bo ostatnio prawie codziennie mam myśli o zrobieniu sobie krzywdy, samobójstwie, ucieczce z domu lub dokonaniu jakiegoś dużego zniszczenia, wyrażeniu wszystkich zagrzebanych wewnątrz emocji. Tak jakbym nagle chciała pozbywać się wszystkiego ze swojego wnętrza. Bez większych powodów. Tak sobie po prostu.

Prawie zerwałam z N., do tego stopnia chciałam się wszystkich pozbyć.
Jednocześnie przy tym pragnę towarzystwa mnóstwa ludzi.
Wydaje mi się, że mam jakiegoś cholernego borderline'a.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz