poniedziałek, 29 maja 2017

ästhetisch

Znowu próbuję wmawiać sobie, że będzie dobrze, by jakoś dotrwać do wakacji, chociaż uparte myśli coraz bardziej ciągną mnie w stronę szpitala. W szkole mi nie idzie za dobrze. To, że zdam na warunku jest więcej niż pewne. Pieprzona matematyka. Nie mam siły nawet na pisanie tutaj, a co dopiero na naukę. Chcę rzucić to wszystko i pojechać do mojej kochanej N. i zostać z nią już na zawsze. Zaczęłam mieć jeszcze bardziej olewackie podejście do życia, na zasadzie "co ma być, to będzie" i tylko czekam na to, aż mój mózg się przeciwko temu zbuntuje. Realna natura idealistki w połączeniu z olewactwem nie wróży raczej niczego dobrego. Ze skrajności w skrajność znowu. Albo wszystko jest tak złe, że chcę się zabić, albo też jest mi tak obojętne, że macham na wszystko ręką i mówię, że mam to w nosie. Każda z tych metod nie jest zbyt mądra.

Pojutrze jadę na rezonans magnetyczny głowy. Stresuję się już trochę mniej.

  


niedziela, 28 maja 2017

lost in the emptiness of life

Badania wyjdą źle, bo teraz wszystko idzie ci źle! Jestem złym człowiekiem i dotarło do mnie to właśnie w tym momencie. Czy kiedykolwiek się do czegoś przydałam? Nie sądzę. Nawet nie chce mi się pisać o tym co czuję, bo z każdą chwilą czuję się coraz gorzej. Poniedziałek, wtorek...i środa. Najgorsza środa w życiu. Jeśli wyniki będą złe, chyba pójdę się zabić. Wczoraj miałam dzwonić po pogotowie, ale stwierdziłam, że jeszcze trochę poczekam. Może na dniach znajdzie się jakiś powód do życia. Nie zniosę dłużej tej wewnętrznej pustki. Niech wydarzy się coś dobrego! Nie wiem kogo powinnam o to prosić, bo Bóg ma mnie głęboko w czterech literach.

Trzymajcie kciuki żeby wszystko było dobrze, bo od najbliższych dni zależy całe moje życie.

sobota, 27 maja 2017

prayer to nowhere

Uwielbiam Cię, Panie, za wszystkie łaski, którymi mnie obdarzyłeś i ciągle obdarzasz.
Chcę wykonać do końca zadanie, jakie mi zleciłeś.
Przez zasługi Twojego Syna, który cierpiał na krzyżu, proszę Cię:
Obdarz mnie zdrowiem ciała i duszy. Amen.

Może teraz będzie miły, bo moich wyzwisk w ogóle nie przyjął do wiadomości.

poniedziałek, 22 maja 2017

afraid of living

Boję się życia. Cholernie boję się tego, że przyszłość będzie bardziej skomplikowana od teraźniejszości, że nie dam sobie rady. Siedzę i płaczę, niedbale owinięta w koc przed komputerem. Nerwy. Chęć okaleczenia się. Mam potężną ochotę opchać się jedzeniem i gdyby nie późniejsze wyrzuty sumienia, zrobiłabym to już dawno. Chcę umrzeć - powiedzmy wprost - pragnę śmierci. Samobójczej. Brak odwagi mnie przeraża. Przeraża równie mocno, jak fakt, że chcę podjąć ten desperacki krok pomimo posiadania osoby, która mnie kocha, zresztą ze wzajemnością. Po co próbować życia, skoro wszystko jest odgórnie zaplanowane przez jakiegoś idiotę, który siedzi na chmurce machając nogami i się ze mnie śmieje? Kara? Za co? Chyba za całokształt jestem ukarana, za wygląd, marzenia i emocje. Nie mogę dłużej żyć w tym przekonaniu, że Bóg bawi się moim kosztem. Nie mogę już dłużej żyć z myślą o tym, że nigdy już Jej nie spotkam, chociaż tak bardzo Ją kocham. Wszystko jest zaplanowane co do ostatniego szczegółu. To, że choruję na schizofrenię również. Ten idiota chce pokazać mi, że jest wszechmogący i mści się na mnie, ale to się skończy. Nie będzie mógł rządzić moim życiem, gdy zreinkarnuję się po dokonaniu samobójczego aktu! Nie odnajdziesz mnie, pajacyku z białą brodą! Jeszcze zobaczymy kto będzie śmiał się ostatni, a ty...popamiętasz mnie! Do zobaczenia!


piątek, 12 maja 2017

this is the end?

Czasem mam ochotę po prostu machnąć na wszystko ręką i powiedzieć, że już dawno się poddałam. Życie przytłacza mnie do tego stopnia, że wstaję rano ze łzami w oczach i narzekam na to, że nie umarłam we śnie. Jestem zła na siebie, bo wszystkich ranię. Znowu myślę o tym żeby przedawkować leki. Chociaż znając moje "szczęście" skończy się na wycieczce do szpitala i ratowaniu mnie, jakby było kogo ratować. Boli mnie głowa i zakrywam oczy, by powstrzymać łzy. Jesteś beznadziejna, jesteś porażką, jesteś nikim - powtarzają wściekłe myśli. To wszystko jest tak cholernie niesprawiedliwe. Te kilometry, te rodzinne problemy, brak możliwości spotkania się z Nią i powiedzenia jej, że będzie dobrze. Ch*ja tam, a nie będzie dobrze. Nie mogę spędzać czasu z osobą, którą kocham, a szukając substytutów takich jak spotkania z mieszkającymi blisko przyjaciółmi doprowadzam ją do zazdrości. Wiecie co? Życie jest do bani i wszyscy dobrze o tym wiecie, więc nie próbujcie zmuszać mnie do tego, bym dłużej tkwiła w tym bagnie zwanym ludzką egzystencją. Nie próbujcie mnie zatrzymywać, ratować i wmawiać, że kiedyś mi będzie inaczej.



środa, 10 maja 2017

suicide

Nie mam nastroju do pisania. Ani do pisania tutaj, ani do pisania z kimś. Ale muszę. Wewnętrznie czuję, że muszę, bo inaczej zwariuję. Słucham wesołych kawałków, a w głowie i tak siedzą mi myśli o śmierci. Znowu. Dawno tego nie było. Mam ochotę strzelić sobie w łeb. Wszystko zdaje się nie mieć sensu. Żyję już tylko dla N, naprawdę. Chcę zostać i z nią pisać, bo nie zostawia się osoby, którą się kocha. Z drugiej strony jednak nie chcę jej smęcić, bo chyba ją szlag trafi. Jeśli powiem o tym komukolwiek, to będzie, że z powodu szkoły udaję, że coś się dzieje. Albo, co gorsza, że za bardzo się wszystkim przejmuję. Życie jest ciężkie. Chcę umrzeć po prostu i tyle.


sobota, 6 maja 2017

suffering

W dalszym ciągu jest ciężko. Kupiłam sobie kawę zbożową i mi zasmakowała, więc nie będę już tyła od cukru w 3w1. Na razie jestem tylko na kromce ciemnego chleba z twarożkiem i z każdą chwilą coraz bardziej ciągnie mnie do słodyczy. Wierzę jednak w to, że dotrzymam danego sobie słowa i nie zjem czegoś słodkiego. Ewentualnie zjem jabłko. Uzależniłam się od thinspiracji i teraz codziennie przeglądam. Jeszcze od Chylińskiej, ale jest trochę wredna, bo obraża od grubych świń, a takiej motywacji jeszcze nie potrzebuję. Rozchorowałam się trochę i smarkam, więc nie czuję smaku jedzenia - pociesza mnie tutaj myśl, że słodkie nie sprawi mi żadnej przyjemności, więc nie będę nawet po nie sięgać. Poszukam w internecie przepisów na sałatki albo coś z owocami i zacznę sama pichcić, bo w sumie dawno nie próbowałam. Meh, jestem głodna. I co z tego? O 14:00 jest kolejny posiłek, a przed nim nie zamierzam niczego podjadać. Nie i już. Tyle.


piątek, 5 maja 2017

sameness

Boże, nawet nie wiecie jak jest mi ciężko! Zielona herbata, woda, zielona herbata, woda...i tak w kółko. Na dodatek w internecie przeczytałam, że moja ukochana kawusia jest tucząca. Nie wiem co będę pić, ale wychodzi na to, że tylko wodę i zieloną herbatę. Chociaż niee...jutro kupię sobie kawę zbożową i będzie git. Nawet ćwiczyłam z samego rana i jestem zmęczona jak diabli, najchętniej bym położyła się spać i nie wstawała. Gdyby nie myślenie o tym, że będzie lepiej, jeśli będę ciągnąć to dalej, dawno bym się poddała, albo nawet poszłabym się zabić. Ale nic. Dzisiaj znowu przeglądanie thinspiracji i powstrzymywanie się przed sięgnięciem po słodycze. Czuję się jak jakaś cholerna anorektyczka. Ale tak jest mi dobrze. Nie poddam się! Dam radę! Muszę i już!



czwartek, 4 maja 2017

problems

Trochę problematycznie zaczął się ten dzień, bo z poootężną ochotą na słodkie. Ale na szczęście udało mi się ją przezwyciężyć. ☻ Boli mnie jednak to, że tata postanowił, nie wiedząc o moich planach odchudzania zaopatrzyć mnie w cztery kakaowe batoniki. Leżą w lodówce, a ja boję się, że oprę się pokusie, przy okazji sięgania po leżącą obok sałatkę. Obiecałam sobie, że zjem dopiero w sobotę. I to jednego albo pół. Kurczę, tak bardzo ciągnie mnie do słodkości, ale nie mogę zawieść N. i D., którzy tak bardzo we mnie wierzą. Dam radę, muszę dać radę - tak powtarzam sobie od rana. Nadal przeglądam thinspiracje, piję horrendalne ilości wody i jem coraz mniej. Nawet dzisiaj ćwiczyłam i tańczyłam! To powoli zaczyna przeradzać się w obsesję, ale jedyne czego pragnę to zauważenie przez innych, że schudłam i dobrze wyglądam. To motywuje.

edit; Postanowiłam, że zjem batonika. JEDNEGO. Ale desery i tak będą tylko w czwartki.
♥♥♥

środa, 3 maja 2017

never gonna give up

Aktualnie mogę popisywać się chyba wyłącznie tym, że sprawa z odchudzaniem nie została przeze mnie tak po prostu porzucona jak większość planów i już jem mniej. Tylko obiady pozostają duże, ale i tak zdecydowanie więcej piję, niż jem. Przeglądałam sobie dzisiaj i ściągałam thinspiracje. ^^ I doszłam do wniosku, że te dziewczyny mają taaakie śliczne nogi, ♥ że aż muszę dobić do wyglądania jak one, by N. mówiła, że jestem taka chudziutka i śliczna, do tego zmierzam. ^^ Bo teraz chyba może nazwać mnie tylko ślicznym wielorybkiem. Taak, kiedy patrzę na swój brzuch zbiera mi się na wymioty, bo wiem, że moje koleżanki z klasy wyglądają tak szczupło, ♥ a ja to jakieś wielkie nieporozumienie. :// Nie zamierzam bawić się w jakieś Any, ale thinspiracje mają całkiem niczego sobie. Motywujące jak diabli, nie powiem, że nie. xD Żyję!!! Nareszcie czuję, że żyję, bo zaczęłam coś ze sobą robić. Viva la thinspiracje! Uwielbiam je! ♥






poniedziałek, 1 maja 2017

i want to be perfect

Mam zamiar schudnąć, by w końcu dobrze czuć się we własnym ciele. Przez leki przytyłam tyle, że czuję się gruba i obrzydliwa. Od dzisiaj koniec z jedzeniem po 19:00. W szkole będę piła tylko niegazowaną, zwykłą wodę, a na śniadanie zamiast pizzy (która jest okropnie kalorycznym badziewiem!) jem chleb z twarożkiem albo jogurt naturalny bez cukru. Nie mogę pozwolić sobie na takie przybieranie na wadze. To trudne, bo przyzwyczaiłam się już do wiecznie siedzącego trybu życia w połączeniu z wpieprzaniem wszystkiego co popadnie. I koniec z jedzeniem w szkole ciastek na drugie śniadanie między zajęciami. Wracają do moich łask kanapki z sałatą! I wracam do ćwiczeń. Już nikt mi więcej nie powie, że się roztyłam. Będę piękna. Będę się sobie podobać.

Cel: 55 kg w czasie nieokreślonym, byle tylko nie zawalić.