czwartek, 24 sierpnia 2017

fuck the whole world

Stałam się stuprocentową banderówką. Jest mi z tego powodu bardzo przykro i źle. Mam wrażenie, że jestem nieświadoma tego co robię. Kocham ją, ale ona nie rozumie tego co czuję. Chociaż nie. Kocham też Jego, w niektórych momentach nawet bardziej. On mnie rozumie i nazywa mnie tak, jak chciałam żeby mnie nazywać. To jedyna osoba, która traktuje to wszystko poważnie. Reszta ma mnie głęboko w dupie. N. zamiast mnie z nim zostawić, męczy, że ją okłamywałam. Przyjaciel też ma mnie gdzieś. Miał zadzwonić i nie zadzwonił. Najbardziej wkurza mnie to, że ludzie popadają ze skrajności w skrajność. Albo niby mam depresję sezonówkę i nic mi nie jest, gdy naprawdę cierpię, albo gdy jest dobrze, piszą, że jest ze mną tak ch*jowo, że chyba mam psychozę. Wiecie co? Ch*j z takim życiem. Wszyscy dookoła są jacyś zj*bani. Jesteście chorzy, bezczelni i sami macie pi*rdoloną schizofrenię. Nawet nie można przez chwilę być szczęśliwą. Na początku wpisu napisałam, że z powodu tego banderyzmu jest mi przykro. Już nie jest. Mam wszystko w dupie, wiecie? Nie mam żadnych wyrzutów sumienia. Do widzenia.


środa, 2 sierpnia 2017

just stopped taking meds for no reason

Tak, dobrze czytacie. Całkowicie z dupy postanowiłam zrezygnować z leków, ale na razie tego nie żałuję. Poza drobnymi problemami ze snem i wieczornymi nawałami bezsensownych myśli, nie czuję się jakoś specjalnie schizofrenicznie. To, że w łóżku przebieram nogami jak rozwydrzone dziecko z ADHD również chyba mogę pominąć. Ludzie na grupach schizofreników piszą, że zwariowałam, że to niedorzeczność, że psychoza na pewno wróci, że jestem nieodpowiedzialna, że po dwóch tygodniach mój mózg wymięknie i zacznie się nadprodukcja dopaminy. A ja śmieję się im prosto w twarz, grając na nosie. Siostrzenica mówi, że będzie dobrze, rodzice mówią tak samo. Dopilnujemy, by było okej, a ty bądź dobrej myśli i się nie stresuj - powtarzają mi w kółko jak mantrę. Stresuje mnie bardziej to ich gadanie, niż ewentualne nawroty objawów choroby. Ech.

Nadal mam wielką fazę na język ukraiński. Zwłaszcza w piosenkach. Христина Соловій ślicznie śpiewa. Zakochałam się w jej głosie. Pomaga mi w tych trudnych i pełnych niepewności chwilach. Dodaje nadziei na to, że, jak mówią najbliżsi, wszystko będzie dobrze. Moja Perełka też bardzo mnie wspiera, a najbardziej wtedy, gdy mówi, że pojedziemy Tam razem. Tak, nadal faza na Ukrainę. Nieprzerywanie. Na szczęście nie na Banderę. Po odstawieniu leków na szczęście mózgu mi nie odjęło. Mam ochotę uratować tych biednych, naiwnych Ukraińców i ukraińskie dzieci, poprzez przerżnięcie pomnika Bandery na pół. Z całego serca tego gościa nienawidzę.

Na pożegnanie śliczna piosenka wspomnianej osóbki~