wtorek, 25 kwietnia 2017

hate-power

Kocham ją. Nienawidzę jej. Jestem kłębkiem nerwów i suicydalnym ścierwem. Nie ma we mnie spokoju. Jedyne co odczuwam, to ta cała nienawiść i chęć zniknięcia. Jutro mam terapię, na której nie mam ochoty się pojawić. Nienawidzę tej głupiej kobiety. Wszystkich nienawidzę. Chciałabym, by zniknęli z powierzchni Ziemi. A zarazem mam ochotę strzelić sobie w łeb. Życie z tak ogromną chwiejnością emocjonalną dawno zaczęło przyprawiać mnie o mdłości, ale dzisiejszy dzień jest wielką huśtawką. Nie potrafię tak żyć! Nie potrafię, nie daję rady, zabierzcie mnie stąd! 

Nie nadaję się do przyjaźni, nie nadaję się do związków, nie nadaję się do niczego. Płaczę, płaczę, ciągle płaczę. Jutro na zajęciach też będę płakać, nie mam zamiaru udawać twardziela. Od powstrzymywania łez bolą mnie oczy. Mimo tego jednak nie umiem przestać. Złość, smutek.



piątek, 21 kwietnia 2017

now only depressive

Dzisiaj mam nastrój typowego emo. Mam ochotę się nad sobą rozpłakać. Cholera. Duszą się we mnie emocje, których nie jestem w stanie wyrzucić z siebie. Nienawiść do świata w połączeniu z wszechobecnym nihilizmem. Oooo tak. Czuję, że wracam do siebie. Anhedonia. Czy to na pewno to, czego pragnę? Boli mnie to, że nie potrafię radzić sobie z emocjami. Najchętniej położyłabym się spać i sobie odpuściła rozmyślanie o życiu. Choć w sumie to jedyne, co dobrze mi wychodzi. Jestem tak beznadziejnym człowiekiem, że sama nie wiem, po co naprawdę żyję. Tragedia!

Paskudnie krótkie te notki, a częstotliwość jeszcze gorsza, ale już zapomniałam jak to jest mieć życie i pisać o nim na blogu. Naprawdę. Chyba rzucę to wszystko w cholerę i zniknę z tego internetu. Nie widzę potrzeby udzielania się gdziekolwiek, a widok dzieł niedokończonych wpędza mnie w jeszcze większą depresję. Dziś jestem w tak niedobrym stanie, że nawet stukanie w klawisze mnie męczy. Nie mam siły czytać, nie mam siły wychodzić z domu, nie mam siły żyć. Objawy negatywne schizofrenii paranoidalnej pozdrawiają z wiosennie obudzonych (w przeciwieństwie do mnie) Gliwic. Świat jest żałosny, nie widzę sensu czegokolwiek. Hm. Marazm.

sobota, 1 kwietnia 2017

maniakalno-depresyjna

Dzisiejszy dzień był jednym z piękniejszych dni mojego życia. Wyszłam z przyjacielem na długi spacer. Świeże powietrze. Las. Natura. A później powrót do domu i wszystko się posypało jak domek z kart. Zaczęło się niewinnie. Później było coraz gorzej. Potraktowałam swoje biurko kilkukrotnie kopniakami, a pięścią mysz i klawiaturę. Jakby nie podobało mi się zupełnie to, co próbowałam napisać, gdy do notki tutaj zabierałam się już wcześniej. Skasowałam ją. Mam potrzebę niszczenia, brutalności. Zjechać kogoś z góry na dół, mentalnie zrównać go z ziemią. Zniszczyć tego człowieka, by później powiedzieć, że uwielbiam go i proszę, by nigdy nie odchodził. Taaak. W moim życiu musi wydarzyć się coś nowego, bo teraz aż wieje monotonią i jestem...właśnie, jaka jestem? Chyba jestem maniakalno-depresyjna. Albo coś gorszego. Hmm.