niedziela, 16 maja 2021

stop it please...

Odczuwam emocjonalny chłód, a przy tym totalnie nie umiem się z niczego cieszyć.

Ogarnęło mnie uczucie wyobcowania, odmienności, a zarazem przeszywającego do szpiku kości smutku.

Czuję się strasznie, czuję się przy tym gorsza od innych i nie mam zbyt dużego wpływu na to jaka jestem, bo zawsze, gdy próbuję coś zmienić, kończy się na tym, że ryczę, bo mi to nie wychodzi. A najgorsze, że klasycznej wersji samej siebie praktycznie nie czuję już od dłuższego czasu.

Za dwa tygodnie kończę terapię, a czuję się jakbym była chodzącą porażką. Dręczą mnie myśli związane z końcem terapii, z tym, że będę miała od niej trzy tygodnie przerwy i znów zamknę się w sobie, nie mając w zupełności komu mówić o narastających coraz mocniej wszystkich problemach...

Nie chcę nikogo męczyć moimi problemami. 

Myślę żeby zacisnąć zęby i po prostu być (nawet jeśli pozornie) szczęśliwa.

Już nawet nie potrafię płakać, bo czuję jakby mnie rozrywało od środka, gdy kładę się i próbuję wycisnąć gromadzące się tygodniami łzy w poduszkę - czuję pustkę albo przeszywający smutek - i tak bezustannie.

Najgorsza jest depersonalizacja i ataki paniki, to g*wno co chwile mnie łapie i wtedy jestem przerażona.