poniedziałek, 18 marca 2019

the dreams we have, the love we share

Wiecie co? Marzę o znalezieniu nowej pracy, marzę o powrocie do szkoły zaocznej, marzę o zdaniu matury, marzę o normalnym życiu, takim c o o l, bez większych problemów i zmartwień. Marzę o tym, by moi znajomi i rodzina mnie docenili, powiedzieli w końcu, że są ze mnie dumni, a nie, że są źli na mnie z powodu jakichś decyzji. Nie chcę już słyszeć, że jestem kłopotem. Żyję ciągle nadzieją, że uda mi się poukładać swoje życie na tyle, że nie będę patrzeć wstecz i płakać z powodu błędów przeszłości, a zacznę wreszcie iść do przodu. Chodzę na oddział dzienny, ale staram się jakoś zapominać o chorobie, a właściwie o tym, co w tej chorobie odwalałam i związanym z tym niepokojem i zawstydzeniem. Zwiększyli mi leki, więc jestem spokojniejsza i bardziej skupiona na swoich życiowych planach oraz własnym zdrowiu, nie spędzam już całych dni w internecie na bezmyślnym stukaniu w klawiaturę, ale wychodzę z domu, rozmawiam z rówieśnikami, a nawet czytam książki. Widzę progres. Nawet już nie ciągnie mnie tak jak kiedyś do losowych czatów z jakimiś zboczonymi palantami. Wolę rozmawiać w życiu realnym z normalnymi ludźmi, nie szukając na siłę jakiegoś chorego potwierdzenia tego, że jestem seksualnie atrakcyjna. Czuję, że się zmieniam na lepsze. Jedyne, co mnie niepokoi to to, że swoim diabelskim zachowaniem skrzywdziłam mnóstwo osób w przeszłości. Moja nieposkromiona duma nie pozwala mi na to, by te osoby przeprosić, jednak w głębi serca czuję okropne wyrzuty sumienia wobec owych osób, moich dawnych przyjaciół, których w okropnych okolicznościach straciłam. Już pomińmy rozszczepienie, pomińmy mnogość moich (wirtualnych i nie tylko) osobowości, pomińmy czysto freudowsko określony mechanizm wyparcia, który jest przeze mnie notorycznie nadużywany. *Sami terapeuci wciąż jak mantrę powtarzają, że, pani M., pani wypiera.* Chcę odzyskać tych przyjaciół, ja, jako ja, jako M., którą dosięgnęło odrzucenie i poczucie wielkiego obrzydzenia wobec własnej osoby.


 nawet sobie nie wyobrażacie, 
jaki do siebie czuję wstręt i urazę
p r z e p r a s z a m


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz