poniedziałek, 24 czerwca 2019

健康

Czuję się dobrze. Czuję się świetnie. Czuję się pełna pozytywnej energii, która daje mi nadzieję na lepsze jutro, pojutrze i kolejne miesiące, a nawet i lata. Chodzę na oddział dzienny, to mój drugi pobyt na takim oddziale. Zapewne stąd ta siła, w końcu bezustannie wynoszę ją z terapii i rozmów w grupie cudownych ludzi, których miałam okazję tam poznać i w sumie nadal ich poznaję. Jestem szczęśliwa. Jestem szczęśliwa bardzo mocno, zarówno z moją drugą połówką, jak i w towarzystwie moich przyjaciół. Dziś spotkałam się ze znajomym z oddziału, siostrzenicą, oraz przyjacielem i jego dziewczyną. Pokazałam wspomnianemu znajomemu moją ulubioną muzykę południowokoreańską zespołu EXO. Wygląda na to, że bardzo mu się spodobała. Czuję się dumnie, że udało mi się kogoś zarazić moimi zainteresowaniami.☺ Nie samymi zainteresowaniami jednak człowiek żyje. Zaczęłam poważnie rozmyślać o mojej przyszłości, zamieszkaniu z Bubusią, powrocie do szkoły i znalezieniu pracy, by dorobić sobie do renty socjalnej, o którą zaczęłam się starać. Mimo tego, że jestem szczęśliwa z moją aktualną sytuacją emocjonalną/psychologiczną, nie czuję się zbyt dobrze pod względem życiowej i finansowej stabilizacji. W związku z tym staram się jak mogę, by załatwić sobie jakieś źródło dochodu, a od września wracam do szkoły, by wreszcie napisać maturę i pójść na moją wymarzoną od czasów dzieciństwa psychologię kliniczną.

Krótko mówiąc, jestem happy, ale czegoś mi brakuje. Kurczę, brakuje mi takiego kopa od życia, który mógłby dać mi większą motywację do tego, żeby coś z tym życiem zrobić. Nie wiem, znaleźć dobrą pracę i z niej nie zrezygnować, starać się mocniej w szkole, gdy już do niej wrócę, rozwijać swoje zainteresowania związane z Azją, wrócić do rysowania oraz nauki języka japońskiego i ewentualnie zacząć uczyć się koreańskiego. Jest tyle planów, ale gdy tylko przychodzi do ich realizacji, w mojej głowie pojawia się cichy głosik ostrzegawczy. Nie dasz sobie rady - mówi głosik ów, próbując zniechęcić mnie w ostateczności do robienia czegokolwiek, co mogłoby sprawić mi przyjemność, dać satysfakcję, radość, a nawet korzyść finansową. Tym razem jednak czuję taki power, że chyba ten głosik zamilknie na rzecz mnóstwa pozytywnej energii. Nie mogę się doczekać wyprowadzki, nie mogę się doczekać mieszkania z moją Księżniczką, nie mogę się doczekać powrotu do szkoły i matury, studiów, nie mogę się też doczekać aż znowu sobie wszystko przypomnę i zacznę ładnie pisać po japońsku i ogarniać zwroty, nie mogę się doczekać aż wszystko stanie się znów piękne i kolorowe. Mam wrażenie, że zaczynam dzięki terapii wychodzić z takiej chorobowej wersji rzeczywistości i zaczynam cieszyć się swoim życiem. Wcześniej w depresji widziałam tylko czarne barwy i wszystko sprawiało wrażenie nijakiego - nie miałam nawet żadnych konkretnych planów na przyszłość. Nie wiem, może jest to kwestia nabytej przez te lata dojrzałości, ale zaczynam poważnie zastanawiać się nad tym, co będę robić w niedalekiej przyszłości i widzę tę przyszłość naprawdę dobrze. Wiara w siebie naprawdę czyni cuda. Jeszcze niedawno leżałam i kwiczałam ze smutkiem, bo po zostaniu zwolnioną z pracy w ekipie sprzątającej straciłam wiarę niemal całkowicie. Teraz jednak rozumiem, że muszę dalej się kształcić, bo praca fizyczna nie jest dla mnie stworzona. 

Jestem szczęśliwa, bo co krok słyszę, że jestem inteligentną i mądrą dziewczyną, a naprawdę miło mi to słyszeć - poza tym dzięki temu czuję się pewniej z myślą o szkole, zwłaszcza słysząc o moim otwarciu na naukę i oczytaniu. Jestem szczęśliwa, bo moja Kruszynka wspiera mnie jak tylko może i nie odrzuca mnie, gdy mam gorsze dni, ale zawsze stara się wesprzeć i coś doradzić. Jestem szczęśliwa, bo poznałam cudowną ekipę na oddziale dziennym, z nimi zawsze jest świetnie, można wyjść razem na lody i się pochichrać. Tak zgranej ekipy jak my, naprawdę dawno nie widziałam.

h a p p i n e s s  is a choice!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz