Dzisiejszy dzień
był jednym z piękniejszych dni mojego życia. Wyszłam z przyjacielem na
długi spacer. Świeże powietrze. Las. Natura. A później powrót do domu i
wszystko się posypało jak domek z kart. Zaczęło się niewinnie. Później
było coraz gorzej. Potraktowałam swoje biurko kilkukrotnie kopniakami, a
pięścią mysz i klawiaturę. Jakby nie podobało mi się zupełnie to, co
próbowałam napisać, gdy do notki tutaj zabierałam się już wcześniej.
Skasowałam ją. Mam potrzebę niszczenia, brutalności. Zjechać
kogoś z góry na dół, mentalnie zrównać go z ziemią. Zniszczyć tego człowieka, by później powiedzieć, że uwielbiam go i
proszę, by nigdy nie odchodził. Taaak. W moim życiu musi wydarzyć się
coś nowego, bo teraz aż wieje monotonią i jestem...właśnie, jaka jestem? Chyba jestem maniakalno-depresyjna. Albo coś gorszego. Hmm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz