piątek, 30 czerwca 2017

conversation with my psychologist

Więc mówisz, że wam się nie układa? Niezupełnie - wyrzucam z siebie, wzdychając cicho. Tak więc w czym tkwi problem? Chyba to ja jestem problemem. Zastanawiam się nad sobą i swoim własnym postępowaniem, zastygając w katatonicznie dziwacznej pozycji. Jest zaborcza i niestabilna emocjonalnie. A to, co robi, to zwykły szantaż. Próbuje wzbudzić w tobie poczucie winy. Chcę w to wierzyć, ale nie mogę. Przed oczami przelatują mi obrazy z naszego spotkania. Czuję, jak bardzo ją kocham i nie wierzę w to, że ktoś próbuje zrobić z niej potwora. Mam ochotę rozpłakać się, ale ostatecznie jedyne co robię to łagodne przytaknięcie skinieniem głowy. Może rzeczywiście tak jest - burczę cicho, sprawiając przy tym wrażenie bycia potulnym barankiem. Oczywiście, głupia babo, że nie masz racji - powtarzam sobie w myślach, gdy słyszę jej ciche westchnienie wskazujące na to, że nie do końca wierzy w to, że się z nią zgadzam - z całkowitą zresztą słusznością. Rozmawiamy jeszcze długo, nawet bardzo. Nagle z moich ust nieśmiało wymykają się następujące słowa: Poza tym wszystkim, znowu szpital. Boję się. Nie wierzę, że ja, przyzwyczajona do szpitalngo życia wypowiedziałam je. Jednak naprawdę boję się szpitala. I kolejnej nadchodzącej diagnozy. Usłyszałam tylko, by się nie martwić. Z rozmowy wyniosłam tyle, że moja dziewczyna jest szantażującym mnie tyranem z niestabilnością emocjonalną, a sprawy życia i śmierci są czymś niewartym mojej uwagi. Nawet, gdy chodzi o moje własne życie. Super.

Nienawidzę psychologów.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz